Zaspa
to dzielnica, jakich w Gdańsku wiele, ale dla mnie jest
najpiękniejsza i najwspanialsza, bo tu jest mój dom, tu realizuję
swoje życie, swoje człowieczeństwo.
I
to już czterdzieści bez mała lat! O, jak ten czas szybko upłynął!
Jak mgnienie oka, jak powiew wiatru, jak drgnienie serca. Przeleciał,
odpłynął w dal, zostawiając wspomnienia.
Zawsze
tęskniłam za takim miejscem, gdzie nie czuje się tego, jakże
męczącego, zgiełku dużego miasta; miejsca, gdzie życie toczy się
wolniej, gdzie zna się najbliższych sąsiadów, a sprzedawca w
sklepie uśmiecha się z sympatią, zagada. Miejscem, w którym jest
dużo zieleni i świeżego powietrza, gdzie łatwiej się oddycha,
gdzie wieje wiatr od morza.
Zaspa
jest właśnie taką dzielnicą. Ma piękny park, nazwany imieniem
naszego polskiego papieża, dziś już świętego, Jana Pawła II,
park, który rozwijał się i piękniał z każdym rokiem. Dziś to
ulubione miejsce miłych, rodzinnych spacerów mieszkańców na
drodze wiodącej do nadmorskiej plaży i pięknego mola, z
bezpiecznymi ścieżkami rowerowymi, nadmorskim parkingiem, różnymi
atrakcjami, jak przystało na nadmorski kurort.
Urocze
placyki zabaw dla dzieci, górki i góreczki, boiska sportowe, dużo
drzew i krzewów ozdobnych, etc. A wokół bloków zbudowanych z tzw.
wielkiej płyty -sympatyczne ogródki, poprzedzielane żywopłotem,
gdzie gospodarni mieszkańcy parterów prześcigają się w ich
urządzaniu i upiększaniu. To jest właśnie to, co wyróżnia naszą
dzielnicę, która dzięki mądrym gospodarzom i wysiłkowi
mieszkańców z każdym rokiem pięknieje.
Zaspa
słynie też z murali na ścianach domów, a kolorowe elewacje
przydają im urody i kolorytu.
Mamy
tu właściwie wszystko, czego nam potrzeba, aby wygodnie żyć i
funkcjonować. A więc szpital św. Wojciecha, przychodnie lekarskie
i rehabilitacyjne, szkoły podstawowe, gimnazja i liceum, dom kultury
i bibliotekę osiedlową, klubo- teatr Plama z ciekawym, często
zmieniającym się repertuarem, DPS (Dom Pomocy Społecznej Złota
Jesień) oraz dwa kościoły: na Młyńcu i Rozstajach.
Szczególnym
walorem dzielnicy jest jej usytuowanie pod względem komunikacyjnym.
Zaspa jest w połowie drogi między Starym Miastem Gdańska a
Sopotem. Blisko stacja SKM (Szybkiej Kolei Miejskiej) i linia
tramwajowa, dogodne połączenie z Gdańskiem i Oliwą.
Są
tu dobrze zaopatrzone supermarkety w bliskiej odległości od domów,
gdzie można zaopatrzyć się prawie we wszystko.
Trudne
początki
Jako,
że mieszkam tu z rodziną od niemal czterdziestu lat, pamiętam
trudne początki dzielnicy, powstawanie kolejnych nowych blokowisk,
urządzania infrastruktury, budowę trasy tramwajowej, urządzanie
parku, ogródków, chodników, sklepów, itp. Wszędzie dokoła
leżały resztki materiałów budowlanych, śmieci i sterty piasku.
Pamiętam
dobrze budowę obu kościołów, bo i sama z synami angażowałam się
w pomocniczych pracach. Kościołów nie budowała żadna firma,
budowali je mieszkańcy. Wspominam ten ich niebywały zapał.
Ludzie
przychodzili po pracy, często zmęczeni, bez obiadu, pomagali jak
mogli, by mieć swoją świątynię, bo projektant osiedla nie
zaplanował kościoła dla tak dużego osiedla. Trzeba pamiętać, że
były to czasy bardzo trudne dla tego rodzaju inwestycji. Podziwiam w
tym kontekście postawę księdza kanonika Juliana Nogi i tę Jego
pierwszą Mszę Świętą, odprawioną na polu pod namiotem na
Rozstajach, gdzie obecnie wznosi się wspaniała świątynia p.w.
Opatrzności Bożej. Księdzu kanonikowi należą się zasłużone
słowa uznania za jego zapał w zbudowanie dwóch kościołów,
zarówno wymienionego wyżej, jak i kościoła p.w. św. Kazimierza.
Pamiętam
strajki w Stoczni Gdańskiej, powstanie Solidarności, potem stan
wojenny, manifestacje pod domem Wałęsy (mieszkał przy ul. Pilotów
17) i rozganianie ich przez milicję oraz ZOMO. Nie zapomnę widoku z
okna mojego mieszkania. Naprzeciwko, tuż za moim oknem i balkonem (a
mieszkamy na parterze) była huśtawka dla dzieci. Starszy pan huśtał
chyba wnuczka. Nagle zobaczyłam uciekających w wielkim popłochu
ludzi, gonionych przez siły porządkowe; zdawało się, że wskoczą
na mój balkon, bo rozsierdzona milicja już deptała im po piętach
z pałami do bicia. A dziadek, nic nie robiąc sobie z grozy
sytuacji, spokojnie huśtał wnuczka. Niesamowity widok, do dziś go
pamiętam.
Historyczne
odwiedziny
A
potem był rok 1987 i niezapomniana wizyta papieża, naszego rodaka,
Jana Pawła II na Zaspie. Co to było za wydarzenie! Niezwykłe,
niezapomniane! I jakże brzemienne w skutki. Cały park już od
wczesnego rana wypełniał się wiernymi. Wspaniały ołtarz, w
kształcie niedokończonego korabu, dłuta pana Mariana Kołodzieja,
gdańskiego rzeźbiarza, dekoracje na domach, nastrój podniecenia i
oczekiwania, co papież powie. A nie zapominajmy, że był to okres
zniewolenia komunistycznego. Z głośników płynęła muzyka
kościelna, pieśni religijne. Cała Zaspa zdawała się być jednym
wielkim kościołem pod gołym niebem. To tu padły znamienne słowa
papieża: Solidarność
- to jeden z drugim, a nie jeden przeciw drugiemu.
To
tu zabłysła iskierka nadziei, że w Polsce coś się zmieni na
lepsze.
I
tak się stało. Nastał, najważniejszy chyba w całej powojennej
historii Polski rok 1989. 4 czerwca tegoż roku upadł komunizm.
Dziś
to już dwadzieścia pięć lat od tamtych wspaniałych dni.
Moje
życie na Zaspie to już szmat historii, chociaż w wymiarze państwa
to może nie wiele. To tu spędziłam najważniejsze lata mojego
życia. I chociaż tęsknię czasem (a może raczej tęskniłam) za
Starym Miastem Gdańska (gdzie spędziłam siedemnaście lat), to
jednak Zaspa jest dla mnie najwspanialszym, najbardziej urokliwym
miejscem na ziemi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz