Trzy
kolory
Z
pierwszych lat mieszkania na Zaspie – w tzw. jednostce A -
zapamiętałam trzy kolory: szary, granatowy i czerwony.
Szary
był wszechobecny. Nie zapisało się w mojej pamięci nadzwyczajne
bogactwo odcieni szarości. Kolor bloków zlewał się z kolorem
ziemi. Wszędzie królował piasek upstrzony stertami materiałów
budowlanych. W okolicy dzisiejszego klasztoru leżały stosy
betonowych (szarych) płyt i innych „akcesoriów” budowlanych.
Gdy
była susza, piasek jaśniał, nogi rozjeżdżały się w nim, a
wózek nie dał się pchać, trzeba było go ciągnąć. Gdy wiał
wiatr (a jak wieje wiatr między blokami, odczuwamy to również
dzisiaj; kiedyś wywiał mi kilkumiesięczne dziecko z wózka), szare
drobiny wirowały w powietrzu. Ziemia i powietrze miały kolor
popiołu. Gdy padał deszcz, szarość ciemniała, a wózek po osie
zanurzał się w błocku.
Wszystko
było szare jak ówczesne życie materialne, bo towarzysko było
bardzo kolorowo. Przy naleśnikach, plackach ziemniaczanych albo
zapiekankach bawiliśmy się znakomicie i takie są nasze wspomnienia
– pełne radości, żartów, poważnych i niepoważnych rozmów,
ale bez nudy i rozmówcy w postaci ekranu komputerowego.
Kolor
granatowy i czerwony kojarzy mi się tylko i wyłącznie z
dziecięcymi kurteczkami i kombinezonami, na które patrzyłam z
balkonu. Małe przedszkolne skrzaty dzieliłam na dwie grupy – dwa
kolory. Płci nie dało się odróżnić. Okrycia były jednakowe,
ortalionowe i tylko w jednym odcieniu czerwieni i granatu.
Zanotowałam
jedynie dwa wyjątki. Jeden to czarny kombinezon małej Agnieszki
(nie wiem, skąd zdobyli go jej rodzice), drugi błękitny mojego
syna. Ciągle zaczepiały mnie mamy, znudzone monotonią
kolorystyczną, pytając, gdzie udało mi się to cudo kupić. A ja
cudo uszyłam sama, prując czerwony kombinezon, który przysłała
mi przyjaciółka z Londynu, a z którego syn już wyrósł.
Powiększyłam wykrój i z kupionego w Oliwie przepięknego
kolorystycznie błękitnego ortalionu stworzyłam „arcydzieło”,
nieco krzywo zszyte, czego nikt nie zauważał, bo najważniejszy był
KOLOR!!!!
Dzisiaj
dominującym kolorem na naszym osiedlu jest zieleń, ale jesteśmy z
niej dumni, bo nadmiar zieleni nie jest szkodliwy, a wręcz
przeciwnie – to ozdoba i zdrowie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz