niedziela, 29 czerwca 2014

Odkopane z Zaspy - Ewa Zofia Milewska

Obrazek zatrzymany w pamięci
Kiedy w 1999 roku, we wrześniu, późnym wieczorem wysiadłam z pociągu na stacji Zaspa, ogarnęły mnie wątpliwości, czy jestem na pewno na największym w Polsce osiedlu mieszkaniowym. Znalazłam się sama na pustym, słabo oświetlonym peronie. Szybko weszłam na wiadukt i intuicyjnie skierowałam się na prawo, na ulicę Hynka. Droga sprawiała wrażenie niebezpiecznej, zwłaszcza że po jednej stronie ciągnęły się ogródki działkowe, a po drugiej bliżej nieokreślone zarośla. Poczułam przerażenie. Znalazłam się na zupełnym pustkowiu, w nieznanym miejscu obcego miasta.
Zdesperowana, zdecydowałam się na pokonanie wertepów i chaszczów, i dotarcie do migających w oddali tysięcy światełek w oknach blokowiska. Ale jeszcze nie wiedziałam, że Zaspa zajmuje ogromny teren podzielony pasami lotniczymi dawnego lotniska i dużymi, niezabudowanymi przestrzeniami. I że musiałabym mieć wyjątkowe szczęście trafienia na kogoś, kto orientowałby się w labiryncie ulic i bloków tak podobnych do siebie. I że na Zaspę składają się dwie odrębne dzielnice - a moim celem były Rozstaje, nie zaś Młyniec, którego mieszkańcy żyją wśród swoich, tylko sobie znanych ulic i punktów odniesienia, niekoniecznie orientując się w topografii sąsiedniego osiedla.
Idąc na wyczucie - azymutem były moja intuicja i determinacja - dotarłam do szerokiej Alei Rzeczypospolitej, pokonałam ją, desperacko przebiegając przez tory tramwajowe, i kiedy zobaczyłam nietypowy budynek po byłym hangarze lotniczym z napisem ETC, poczułam ulgę. Jestem w domu!

Oswajanie” Zaspy
Następne dni to oswajanie się z przytłaczającymi swoją szarością i podobieństwem blokami, których jedynym wyróżnikiem była liczba kondygnacji w poszczególnych budynkach. Jednakowo zdewastowane drzwi wejściowe bez jakichkolwiek zabezpieczeń przed nieproszonymi gośćmi, podobne klatki schodowe z niewybrednymi napisami, wyszczerbione schody z lastryka.
Powodem do zadowolenia była na Zaspie duża liczba sklepów, najrozmaitszych punktów usługowych, aptek, gabinetów lekarskich no i obecność wielkiego szpitala w niedalekiej odległości od mojego miejsca zamieszkania. Po kilku dniach odkryłam też inną zaletę bycia mieszkanką Rozstajów - możliwość poruszania się wszelkimi środkami komunikacji miejskiej do niemal wszystkich zakątków Trójmiasta.
Było to dla mnie bardzo ważne odkrycie, ponieważ mimo wszystkich udogodnień w codziennym życiu, nie znalazłam na Zaspie niczego, co by mnie zainteresowało na tyle, by wtopić się w otaczającą społeczność i jej problemy.
Interesowały mnie inne dzielnice, zabytki, architektura, historyczne miejsca, wydarzenia kulturalne. Traktowałam moje osiedle jak wygodną sypialnię i miejsce rekreacji, z racji bliskości morza i zielonych terenów.

Zauroczenie
Pierwsze, niemiłe wrażenie ze spotkania z Zaspą wynagrodziła mi wszechobecna zieleń na wewnętrznych placach z pagórkami, które powstały dzięki charakterystycznej zabudowie osiedla w kształcie plastrów miodu. Zachwyciła mnie różnorodność drzew, krzewów, kwiatów i wzdłuż uliczek osiedlowych, i w ogródkach przy blokach, i w parku im. Jana Pawła II ze starszą roślinnością, i w nowym, zwanym „Leszczyńskich”, założonym w końcu lat dziewięćdziesiątych na terenie ogródków warzywno-kwiatowych. Stał się on nie tylko miejscem rekreacji dla mieszkańców bloków, ale również pasem ochronnym dla urządzeń uzdatniających wodę.
Budynek i znajdujące się w nim strategiczne urządzenia z pompami i filtrami, pozostały niezniszczone, mimo działań wojennych, i pełnią do dzisiaj swoją funkcję. Szkoda tylko, że budowla, pierwotnie z murem pruskim, straciła swój oryginalny wygląd przez zakrycie ścian warstwą ocieplającą.

Punkt odniesienia
Alejki parkowe, ustronne, pełne uroku ścieżki, były dla mnie nie tylko schronieniem przed hałaśliwym rytmem miasta, ale i miejscem, w którym mogłam się wyciszyć, zdystansować od problemów, zapomnieć o zmartwieniach. I kiedy podczas wędrówek traciłam orientację w terenie, szukałam punktu odniesienia - strzelistego dachu kościoła Opatrzności Bożej, widocznego niemal z każdego miejsca na Zaspie.
Ta świątynia ma dla mnie szczególne znaczenie poprzez związek z wybitnym Polakiem, kanonizowanym niedawno papieżem Janem Pawłem II. To w kaplicy Jego imienia, z Jego relikwiami i kamieniem z Groty Watykańskiej oddaję się rozmyślaniom. I też, mijając kościół, zatrzymuję się w zadumie przy monumentalnym, granitowym pomniku świętego. A w pobliskim parku, przy Zielonym Pomniku, wracam myślami do mszy celebrowanej przez papieża w czerwcu 1987 roku dla setek tysięcy ludzi pracy. Kiedy się pogubię, nie tylko w dosłownym sensie, moje kroki zmierzają do miejsc związanych z Janem Pawłem II.

Dom na Rozstajach
Na rogu ulic Powstańców Wielkopolskich i Chrobrego znajduje się murowany, duży dom, otoczony starym murem, a od frontu żeliwnym, nadszarpniętym zębem czasu, misternie wykonanym parkanem.
Architektura budynku przypomina stylem dwory polskie, tylko zamiast ganku z kolumnami tu jest przedproże, nawiązujące do kamienic bogatych gdańszczan. Określenie położenia tego budynku „na rozstajach dróg” nie byłoby na pewno nadużyciem.
Zaintrygowana tym tak różniącym się od budownictwa zaspiańskiego budynkiem, zainteresowałam się nim, zwłaszcza że urodziłam się i wychowałam w bardzo podobnym domu w centralnej Polsce, niedaleko Warszawy.
Okazało się, że dom na gdańskiej Zaspie to dwór z przełomu XIX i XX wieku - jedyny, który przetrwał zawieruchę wojenną. Z racji położenia nosił nazwę „Eckhof”. W wolnym tłumaczeniu z niemieckiego - „Dwór na Rozstajach”.
Stąd nazwa spółdzielni mieszkaniowej - Rozstaje.

Moja Zaspa
Plany budowniczych Zaspy w latach siedemdziesiątych XX wieku zbudowania wzorcowego osiedla z pełną infrastrukturą kontynuowane są teraz z dużym rozmachem. Powstają nowoczesne bloki mieszkalne, duże, wygodne centra handlowe z podjazdami dla niepełnosprawnych, z parkingami.
Chodniki i parkingi osiedlowe pokryte są kostką brukową. W trakcie odnawiania jezdni nie zapomina się o studzienkach kanalizacyjnych. Polepszył się komfort życia: ocieplono budynki, a ich elewacje są kolorowe, pokryte malowidłami, nadającymi specyficzny charakter każdemu zakątkowi osiedla. Klatki schodowe zabezpieczone są domofonami i zamkniętymi wiatrołapami. Schody, wyłożone terakotą, przydają klatce schodowej przytulności. Na balkonach zainstalowane zostały płyty osłonowe z materiałów ekologicznych, zamiast azbestowo-cementowych.
Rezultatem przekształceń własnościowych mieszkań jest większa dbałość mieszkańców o otoczenie. Jest czyściej na ulicach i w parkach. Ludzie są w stosunku do siebie życzliwsi.
Kiedy przed paru laty powstało osiedlowe boisko sportowe (między innymi dzięki dotacji Ministerstwa Sportu i Rekreacji) - był to ewenement na skalę krajową. Powstały kilometry ścieżek rowerowych. Imponująco wyglądają nowoczesne rozwiązania komunikacyjne.
Nie ma jednak dalej na Rozstajach Biblioteki Miejskiej, Domu Kultury, basenu dla mieszkańców. Działają co prawda dość prężnie dwa niewielkie kluby osiedlowe - Szafir i Rozstaje, ale nie mają wystarczająco dużego zaplecza lokalowego i funduszy.
Mam wrażenie, że spółdzielnie Rozstaje i Młyniec podzieliły się między sobą obszarami zaspokojenia potrzeb mieszkańców Zaspy; Rozstaje pełnią głównie funkcję handlowo-usługową, a Młyniec kulturalno-oświatową. Musiałabym się długo zastanawiać, żeby wymienić brakujące usługi czy sklepy w mojej okolicy.
Na Młyńcu natomiast działają Dom Kultury, Miejska Biblioteka, kluby. Podejmowane są nowatorskie przedsięwzięcia przy zgodzie i pomocy zarówno władz spółdzielni, jak i mieszkańców. Kolekcja czterdziestu pięciu wielkoformatowych malowideł ściennych, zwanych muralami, na szczytowych ścianach bloków rozsławiła Zaspę nie tylko w Polsce. Spotkania twórców i pasjonatów tego gatunku sztuki wpisały się na stałe w pejzaż Młyńca. I to właśnie ta dzielnica podjęła się zorganizowania w 2014 roku imprez z okazji czterdziestolecia istnienia Zaspy - mojej Zaspy.
Czerwiec 2014

0 komentarze:

Prześlij komentarz