Obrazek
zatrzymany w pamięci
Kiedy
w 1999 roku, we wrześniu, późnym wieczorem wysiadłam z pociągu
na stacji Zaspa, ogarnęły mnie wątpliwości, czy jestem na pewno
na największym w Polsce osiedlu mieszkaniowym. Znalazłam się sama
na pustym, słabo oświetlonym peronie. Szybko weszłam na wiadukt i
intuicyjnie skierowałam się na prawo, na ulicę Hynka. Droga
sprawiała wrażenie niebezpiecznej, zwłaszcza że po jednej stronie
ciągnęły się ogródki działkowe, a po drugiej bliżej
nieokreślone zarośla. Poczułam przerażenie. Znalazłam się na
zupełnym pustkowiu, w nieznanym miejscu obcego miasta.
Zdesperowana,
zdecydowałam się na pokonanie wertepów i chaszczów, i dotarcie do
migających w oddali tysięcy światełek w oknach blokowiska. Ale
jeszcze nie wiedziałam, że Zaspa zajmuje ogromny teren podzielony
pasami lotniczymi dawnego lotniska i dużymi, niezabudowanymi
przestrzeniami. I że musiałabym mieć wyjątkowe szczęście
trafienia na kogoś, kto orientowałby się w labiryncie ulic i
bloków tak podobnych do siebie. I że na Zaspę składają się dwie
odrębne dzielnice - a moim celem były Rozstaje, nie zaś Młyniec,
którego mieszkańcy żyją wśród swoich, tylko sobie znanych ulic
i punktów odniesienia, niekoniecznie orientując się w topografii
sąsiedniego osiedla.
Idąc
na wyczucie - azymutem były moja intuicja i determinacja - dotarłam
do szerokiej Alei Rzeczypospolitej, pokonałam ją, desperacko
przebiegając przez tory tramwajowe, i kiedy zobaczyłam nietypowy
budynek po byłym hangarze lotniczym z napisem ETC, poczułam ulgę.
Jestem w domu!
„Oswajanie”
Zaspy
Następne
dni to oswajanie się z przytłaczającymi swoją szarością i
podobieństwem blokami, których jedynym wyróżnikiem była liczba
kondygnacji w poszczególnych budynkach. Jednakowo zdewastowane drzwi
wejściowe bez jakichkolwiek zabezpieczeń przed nieproszonymi
gośćmi, podobne klatki schodowe z niewybrednymi napisami,
wyszczerbione schody z lastryka.
Powodem
do zadowolenia była na Zaspie duża liczba sklepów, najrozmaitszych
punktów usługowych, aptek, gabinetów lekarskich no i obecność
wielkiego szpitala w niedalekiej odległości od mojego miejsca
zamieszkania. Po kilku dniach odkryłam też inną zaletę bycia
mieszkanką Rozstajów - możliwość poruszania się wszelkimi
środkami komunikacji miejskiej do niemal wszystkich zakątków
Trójmiasta.
Było
to dla mnie bardzo ważne odkrycie, ponieważ mimo wszystkich
udogodnień w codziennym życiu, nie znalazłam na Zaspie niczego, co
by mnie zainteresowało na tyle, by wtopić się w otaczającą
społeczność i jej problemy.
Interesowały
mnie inne dzielnice, zabytki, architektura, historyczne miejsca,
wydarzenia kulturalne. Traktowałam moje osiedle jak wygodną
sypialnię i miejsce rekreacji, z racji bliskości morza i zielonych
terenów.
Zauroczenie
Pierwsze,
niemiłe wrażenie ze spotkania z Zaspą wynagrodziła mi
wszechobecna zieleń na wewnętrznych placach z pagórkami, które
powstały dzięki charakterystycznej zabudowie osiedla w kształcie
plastrów miodu. Zachwyciła mnie różnorodność drzew, krzewów,
kwiatów i wzdłuż uliczek osiedlowych, i w ogródkach przy blokach,
i w parku im. Jana Pawła II ze starszą roślinnością, i w nowym,
zwanym „Leszczyńskich”, założonym w końcu lat
dziewięćdziesiątych na terenie ogródków warzywno-kwiatowych.
Stał się on nie tylko miejscem rekreacji dla mieszkańców bloków,
ale również pasem ochronnym dla urządzeń uzdatniających wodę.
Budynek
i znajdujące się w nim strategiczne urządzenia z pompami i
filtrami, pozostały niezniszczone, mimo działań wojennych, i
pełnią do dzisiaj swoją funkcję. Szkoda tylko, że budowla,
pierwotnie z murem pruskim, straciła swój oryginalny wygląd przez
zakrycie ścian warstwą ocieplającą.
Punkt
odniesienia
Alejki
parkowe, ustronne, pełne uroku ścieżki, były dla mnie nie tylko
schronieniem przed hałaśliwym rytmem miasta, ale i miejscem, w
którym mogłam się wyciszyć, zdystansować od problemów,
zapomnieć o zmartwieniach. I kiedy podczas wędrówek traciłam
orientację w terenie, szukałam punktu odniesienia - strzelistego
dachu kościoła Opatrzności Bożej, widocznego niemal z każdego
miejsca na Zaspie.
Ta
świątynia ma dla mnie szczególne znaczenie poprzez związek z
wybitnym Polakiem, kanonizowanym niedawno papieżem Janem Pawłem II.
To w kaplicy Jego imienia, z Jego relikwiami i kamieniem z Groty
Watykańskiej oddaję się rozmyślaniom. I też, mijając kościół,
zatrzymuję się w zadumie przy monumentalnym, granitowym pomniku
świętego. A w pobliskim parku, przy Zielonym Pomniku, wracam
myślami do mszy celebrowanej przez papieża w czerwcu 1987 roku dla
setek tysięcy ludzi pracy. Kiedy się pogubię, nie tylko w
dosłownym sensie, moje kroki zmierzają do miejsc związanych z
Janem Pawłem II.
Dom
na Rozstajach
Na
rogu ulic Powstańców Wielkopolskich i Chrobrego znajduje się
murowany, duży dom, otoczony starym murem, a od frontu żeliwnym,
nadszarpniętym zębem czasu, misternie wykonanym parkanem.
Architektura
budynku przypomina stylem dwory polskie, tylko zamiast ganku z
kolumnami tu jest przedproże, nawiązujące do kamienic bogatych
gdańszczan. Określenie położenia tego budynku „na rozstajach
dróg” nie byłoby na pewno nadużyciem.
Zaintrygowana
tym tak różniącym się od budownictwa zaspiańskiego budynkiem,
zainteresowałam się nim, zwłaszcza że urodziłam się i
wychowałam w bardzo podobnym domu w centralnej Polsce, niedaleko
Warszawy.
Okazało
się, że dom na gdańskiej Zaspie to dwór z przełomu XIX i XX
wieku - jedyny, który przetrwał zawieruchę wojenną. Z racji
położenia nosił nazwę „Eckhof”. W wolnym tłumaczeniu z
niemieckiego - „Dwór na Rozstajach”.
Stąd
nazwa spółdzielni mieszkaniowej - Rozstaje.
Moja
Zaspa
Plany
budowniczych Zaspy w latach siedemdziesiątych XX wieku zbudowania
wzorcowego osiedla z pełną infrastrukturą kontynuowane są teraz z
dużym rozmachem. Powstają nowoczesne bloki mieszkalne, duże,
wygodne centra handlowe z podjazdami dla niepełnosprawnych, z
parkingami.
Chodniki
i parkingi osiedlowe pokryte są kostką brukową. W trakcie
odnawiania jezdni nie zapomina się o studzienkach kanalizacyjnych.
Polepszył się komfort życia: ocieplono budynki, a ich elewacje są
kolorowe, pokryte malowidłami, nadającymi specyficzny charakter
każdemu zakątkowi osiedla. Klatki schodowe zabezpieczone są
domofonami i zamkniętymi wiatrołapami. Schody, wyłożone terakotą,
przydają klatce schodowej przytulności. Na balkonach zainstalowane
zostały płyty osłonowe z materiałów ekologicznych, zamiast
azbestowo-cementowych.
Rezultatem
przekształceń własnościowych mieszkań jest większa dbałość
mieszkańców o otoczenie. Jest czyściej na ulicach i w parkach.
Ludzie są w stosunku do siebie życzliwsi.
Kiedy
przed paru laty powstało osiedlowe boisko sportowe (między innymi
dzięki dotacji Ministerstwa Sportu i Rekreacji) - był to ewenement
na skalę krajową. Powstały kilometry ścieżek rowerowych.
Imponująco wyglądają nowoczesne rozwiązania komunikacyjne.
Nie
ma jednak dalej na Rozstajach Biblioteki Miejskiej, Domu Kultury,
basenu dla mieszkańców. Działają co prawda dość prężnie dwa
niewielkie kluby osiedlowe - Szafir i Rozstaje, ale nie mają
wystarczająco dużego zaplecza lokalowego i funduszy.
Mam
wrażenie, że spółdzielnie Rozstaje i Młyniec podzieliły się
między sobą obszarami zaspokojenia potrzeb mieszkańców Zaspy;
Rozstaje pełnią głównie funkcję handlowo-usługową, a Młyniec
kulturalno-oświatową. Musiałabym się długo zastanawiać, żeby
wymienić brakujące usługi czy sklepy w mojej okolicy.
Na
Młyńcu natomiast działają Dom Kultury, Miejska Biblioteka, kluby.
Podejmowane są nowatorskie przedsięwzięcia przy zgodzie i pomocy
zarówno władz spółdzielni, jak i mieszkańców. Kolekcja
czterdziestu pięciu wielkoformatowych malowideł ściennych, zwanych
muralami, na szczytowych ścianach bloków rozsławiła Zaspę nie
tylko w Polsce. Spotkania twórców i pasjonatów tego gatunku sztuki
wpisały się na stałe w pejzaż Młyńca. I to właśnie ta
dzielnica podjęła się zorganizowania w 2014 roku imprez z okazji
czterdziestolecia istnienia Zaspy - mojej Zaspy.
Czerwiec
2014